Departament Brzegów Morskich potrzebny od zaraz


Grupa Monty Pythona miała kiedyś słynny skecz o Ministerstwie Głupich Kroków. Bardzo śmieszny. Niestety, wygląda na to, że podobne resorty i komórki – i to w dużej ilości – są potrzebne naszej administracji, co już takie zabawne nie jest… Jako pierwszy powinien powstać Departament Brzegów Morskich do ochrony polskich firm przed zrujnowaniem przez skarbówkę – pisze w „Rzeczypospolitej” Prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski.

 

Skutki braku miliona osobnych departamentów zajmujących się milionem drobiazgowych spraw są opłakane, a najlepiej przekonali się o tym przedsiębiorcy, którzy uwierzyli w rządowy program ochrony brzegów morskich – dodaje.

Firmy realizujące związane z tym zlecenia miały być zwolnione z podatku VAT. Urzędy morskie zachęcały do udziału w programie twierdząc, że wykonawcy podatku nie zapłacą, bo to „ochrona środowiska morskiego”.

Po latach sprawą zajął się fiskus i doszedł do wniosku, że jednak VAT się należy! I to w wysokości 23 procent plus należne odsetki i zaległości, co w sumie niejedną firmę położy na łopatki. Dlaczego tyle? Bo przecież brzeg morski to nie środowisko morskie! Bardzo ciekawe – delikatnie mówiąc – to uzasadnienie, prawda? Znowu fiskus zatriumfował nad naiwniakami wierzącymi w jednolite interpretacje podatkowe, czyli w państwo prawa zauważa Prezydent Pracodawców RP.

Malinowski dodaje, że Ministerstwo Finansów kuriozalnie tłumaczy się z tej decyzji: wyjaśnia, że nie ma Departamentu Brzegów Morskich. Doprawdy, przy tej całej historii Monty Python to początkujący kabaret amatorów – gdzie im do zawodowców z Ministerstwa Finansów! Następnym razem, kiedy będą zamawiane tego typu prace, warto by jednak – dla przyzwoitości – dołączyć jeden drobny zapis. Zamawiający nie gwarantuje, że nie oszuka wykonawcy i nie wyłudzi od niego po latach VAT-u, bo np. nie posiada odpowiedniego departamentu! Tylko że wówczas duża część naszych plaż rzeczywiście stanie się częścią środowiska morskiego, bo zostanie zalana lub zniszczona przez Bałtyk. Podobnie jak wiele firm, które uwierzyły niegdyś publicznemu zleceniodawcy – podsumowuje Prezydent Pracodawców RP.

Cały artykuł jest dostępny tutaj.

Skutki braku miliona osobnych departamentów zajmujących się milionem drobiazgowych spraw są opłakane, a najlepiej przekonali się o tym przedsiębiorcy, którzy uwierzyli w rządowy program ochrony brzegów morskich – dodaje.

Firmy realizujące związane z tym zlecenia miały być zwolnione z podatku VAT. Urzędy morskie zachęcały do udziału w programie twierdząc, że wykonawcy podatku nie zapłacą, bo to „ochrona środowiska morskiego”.

Po latach sprawą zajął się fiskus i doszedł do wniosku, że jednak VAT się należy! I to w wysokości 23 procent plus należne odsetki i zaległości, co w sumie niejedną firmę położy na łopatki. Dlaczego tyle? Bo przecież brzeg morski to nie środowisko morskie! Bardzo ciekawe – delikatnie mówiąc – to uzasadnienie, prawda? Znowu fiskus zatriumfował nad naiwniakami wierzącymi w jednolite interpretacje podatkowe, czyli w państwo prawa zauważa Prezydent Pracodawców RP.

Malinowski dodaje, że Ministerstwo Finansów kuriozalnie tłumaczy się z tej decyzji: wyjaśnia, że nie ma Departamentu Brzegów Morskich. Doprawdy, przy tej całej historii Monty Python to początkujący kabaret amatorów – gdzie im do zawodowców z Ministerstwa Finansów! Następnym razem, kiedy będą zamawiane tego typu prace, warto by jednak – dla przyzwoitości – dołączyć jeden drobny zapis. Zamawiający nie gwarantuje, że nie oszuka wykonawcy i nie wyłudzi od niego po latach VAT-u, bo np. nie posiada odpowiedniego departamentu! Tylko że wówczas duża część naszych plaż rzeczywiście stanie się częścią środowiska morskiego, bo zostanie zalana lub zniszczona przez Bałtyk. Podobnie jak wiele firm, które uwierzyły niegdyś publicznemu zleceniodawcy – podsumowuje Prezydent Pracodawców RP.

Cały artykuł jest dostępny tutaj.